Opis
OD ANNY DZIADZIO:
Największa porażka w historii ONZ. Tysiące trumien, w jednej szczątki nawet 50 osób. 100 dni, które pochłonęły 800 tysięcy ludzkich istnień. Szacuje się, że każdego dnia ginęło mniej więcej 10 tysięcy ludzi, 400 w ciągu godziny, 7 w ciągu minuty.
Wyobraźmy sobie ciało zgwałcone przez dziesiątki mężczyzn z maczetami w rękach. W tym strzępie jeszcze krew pulsuje, lepi się na kikutach. Bo ciału obcięli ręce, które próbowały chronić podbrzusze. Co taka kobieta, jeśli cudem ocalała, myśli o swoim ciele? Że dzięki niemu mordercy nie zabili jej od razu. Że uratowała ją pochwa, że tylko dzięki pochwie żyje. Jest przedmiotem. Wiadrem na spermę.
Masz już dość, drogi Czytelniku? A to dopiero początek. Bo rozmowy z ludźmi, którzy przeżyli ludobójstwo w Rwandzie, uzupełnione zostały o opowieści świadków, sędziów, zakonników, a nawet lekarza psychiatry. Tak, ten reportaż poraża mocą przekazu. Ale nie szokuje na siłę i nie epatuje krwawymi opisami. Przeciwnie. Rozłupywanie czaszki maczetą przypomina odgłos rozłupywania główki kapusty. Bo właśnie tyle było wtedy warte ludzkie życie.