Opis
OD RADKA:
Pierwszy francuski Booker w historii (książka została bowiem nagrodzona Międzynarodową Nagrodą Bookera 2021) – to musi zobowiązywać. I stawia wysoko poprzeczkę, zwłaszcza gdy chodzi o czytelnicze oczekiwania. Prawda jest więc taka, że i ja, choć staram się nie traktować nagród jako wyznaczników tego, czy coś jest dobre, czy złe, oczekiwania miałem. Na to wszystko nałożyły się wspaniałe recenzje w takich tytułach, jak „The Guardian” czy „The Times”. Jak tu więc nie wierzyć wszystkim ochom i achom? Książka będzie na pewno znakomita, pomyślałem.
Pierwsze zdziwienie przyszło, gdy otworzyłem paczkę od kuriera. Przed moimi oczami ukazała się malutka, niepozorna, licząca niecałe 150 stron książeczka. Drugie zdziwienie nastąpiło, gdy spojrzałem na okładkę. Niby prostą, niby nijaką. Ale nagle w mojej głowie pojawiło się skojarzenie z plakatami Bananii – popularnego we Francji napoju o smaku czekoladowym, który od 1915 roku reklamowany był twarzą czarnego mężczyzny w tradycyjnym senegalskim nakryciu głowy. Postkolonializm pełną gębą.
I czas na trzecie zaskoczenie. Największe. I najbardziej irytujące. Bo po lekturze Bratniej duszy nie mogłem nie zgodzić się z żadnym z recenzentów, stwierdzić, że te wszystkie zachwyty są na wyrost. Autor zostawił mnie na koniec tylko z jednym: niewiedzą. Nie mam pojęcia, jak zachowałbym się na miejscu głównego bohatera. Nie mam pojęcia, co w tej powieści jest dobrem, a co złem; co jest jeszcze wymierzaniem sprawiedliwości, a gdzie zaczyna się okrucieństwo. Nie mam pojęcia, gdzie w tym wszystkim jest moje miejsce. Nie wiem nic. I ta niewiedza okazuje się kluczem.